amelka222 amelka222
3520
BLOG

Rzeczy ofiar raz jeszcze (13.04.2010.)

amelka222 amelka222 Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 123

 

 

1.

Czytam smoleńskie wywiady Teresy Torańskiej.

Jest tam rozmowa z Romanem Skąpskim, kuzynem Andrzeja Sariusza-Skąpskiego, prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, który od poniedziałku 12.04.2010. przebywa w Moskwie na identyfikacji ciał ofiar, i który identyfikował ciało Andrzeja osobiście. Z Okęcia do Moskwy wylatywali ok. 15:00 wyczarterowanym od LOT-u boeingiem (bez kolorów lotowskich, w barwach piaskowo-beżowych), na Domodiedowie byli ok. 17:00. Autokarami zawieziono ich do centrum Moskwy do hotelu. I w relacji tej mamy taki fragment:

O 9:00 we wtorek 13.04.2010. wyjechali z hotelu do centrum medycyny sądowej. Tam odprawa w auli, podział na grupy (tłumacze, psycholożki, prokuratorzy). By dostać się do budynku, w którym odbywały się rozmowy z prokuratorami i gdzie w wydzielonych salach znajdowały się rzeczy ofiar i skąd również można było przejść do prosektorium, trzeba było przejść przez plac wewnętrzny.

Przejście z budynku do budynku było możliwe jedynie przez wewnętrzny plac/dziedziniec, na którym – jak relacjonuje R. Skąpski – stały duże samochody ciężarowe: „Przechodzimy przez jakieś podwórze, gdzie stoją tiry. Potem dowiedzieliśmy się, że te tiry przywoziły cały czas rzeczy ofiar katastrofy”.

(T.Torańska, Smoleńsk, Warszawa 2013, s. 125.)

2.

Prawdopodobnie taki sam, typu TIR, duży ciężarowy samochód widział w tym samym miejscu nocą 12/13.04.2010. – a więc kilka godzin wcześniej, zanim R. Skąpski przechodził przez ten wewnętrzny plac – min. Andrzej Duda, oczekujący z innymi osobami na identyfikację ciała Marii Kaczyńskiej.

Ale był świadkiem przywożenia do tej miejskiej kostnicy w Moskwie czegoś zupełnie innego, niż rzeczy ofiar. Zerknijmy na jego relacje na blog FYM’a:

Ja po prostu siedziałem w budynku, wychodziłem sobie na zewnątrz... I w pewnym momencie wyszedłem na zewnątrz tego... to był budynek, o ile pamiętam, chyba w kształcie takiej litery L, a obok był taki mniejszy budyneczek, jakby tak troszkę wewnątrz podwórza. Przez bramę, przez taką przewiązkę trzeba było przejechać, żeby przed ten budynek zajechać. I kiedy stałem tam na zewnątrz (…) to była noc z 12-go na 13-go (kwietnia 2010 – przyp. F.Y.M.) to przyjechało auto ciężarowe, z którego na takie wózki wyładowano takie, no, zapakowane w czarne worki, części ludzkie. Nogi, ręce. Generalnie to były nogi i ręce, no, większe worki, więc można się było domyślić, że to są być może korpusy i mniejsze worki – nie wiem, co w nich było (nie wiadomo też, czy to były szczątki polskich ofiar – przyp. F.Y.M.). W każdym razie nogi, ręce rozpoznać można było wyraźnie, bo nogę się rozpoznaje po kształcie, prawda, a rękę też widać, bo się ten worek zginał po prostu (…) Załadowano to na takie 2 wózki. No, było tego dużo. Ja byłem tam obok tego i to widziałem. (…) I wwieziono to tam do wewnątrz do tego prosektorium, gdzie, jak się później okazało (…) były przetrzymywane zwłoki i tam je przygotowywano. Jak ja zrozumiałem, tam prowadzono takie wstępne przygotowania zwłok (...) .” http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/identyfikacja-2.html

Pod notką: http://lamelka222.salon24.pl/532324,te-trumny-czerwone dyskutowaliśmy m.in. o tym gdzie urywa się rejestrowany przez rosyjskie kamery ślad transportu czerwonych smoleńskich trumien. I – biorąc pod uwagę relację A. Dudy - doszliśmy do wniosku, że jeśli w ogóle jakiekolwiek ciała w tych trumnach były, to ślad po trumnach urywa się na lotnisku Domodiedowo. Do moskiewskiej kostnicy docierały już jakieś szczątki ludzkie jedynie w czarnych workach, o czym jasno A. Duda mówi. Dla TV matrix został więc zakończony na moskiewskim lotnisku, a dla bliskich i rodzin ofiar przylatujących do Moskwy na identyfikację ciał  przygotowano już następny, ponury spektakl rozgrywający się we wnętrzach moskiewskiej kostnicy.

Pytanie zasadnicze jest tutaj takie: skąd te szczątki przyjeżdżały do moskiewskiej  kostnicy? Tego nikt dotąd nie zdradził. Można powiedzieć jedynie, że Rosja jest wielkim przestrzennie krajem i z każdego miejsca w Rosji i spoza Rosji mogły być dostarczone do Moskwy nocą z 12/13 kwietnia 2010, a więc po upływie ok. 65-70 godzin (2,5 – 3 doby) od czasu rzekomej „katastrofy w Smoleńsku”. Z okolic najbliższych mogły tam już dotrzeć w nocy 10/11. 04. I potem kolejnymi transportami w każdej dowolnej chwili.

Jeśli min. Duda wspomina o jednym dużym ciężarowym samochodzie, to znaczy, że widział nocą 12/13.04. tylko ten jeden. Kiedy R. Skąpski przechodził przez dziedziniec ok. południa 13.04., widział tam już większą ilość samochodów. Ile dokładnie? – nie wiemy. Można tylko przypuszczać, że gdyby stał jeden lub dwa – świadek wyraźnie by to sprecyzował. Jeśli mówi, że „stały tam tiry”, to równie dobrze można przyjąć, że wzdłuż wewnętrznego muru parkingowego stało ich tam całkiem sporo.

3.

Dlaczego jest istotne to, ile tych pojazdów ciężarowych było? No i oczywiście to, czy w ogóle prawdą jest, że samochody te przywoziły do instytutu medycyny sądowej rzeczy ofiar? – jak to powiedziano R. Skąpskiemu.

Ponieważ mamy następującą sytuację: w jednodniową delegację do miejscowości oddalonej o ok. 800 km udaje się grupa najwyższych urzędników państwowych i liczy ona niecałe 100 osób. W samolocie nie mają one na sobie okryć zewnętrznych, więc można przyjąć, że ubrania plus bagaż osobisty całej delegacji nie przekraczał  1,5 tony. Do tego można doliczyć książki, dokumenty i inne akcesoria znajdujace się w części bagażowej, co daje kolejne – powiedzmy – 2 – 3 tony. Ładowność jednego TIR-a pewnie może być różna, ale zwykle to jest średnio gdzieś do 24 ton (http://etransport.pl/forum61722.0.html ). Pytanie więc brzmi: ile TIR-ów było potrzebnych na przewiezienie rzeczy znalezionych na miejscu?

Do tego jeszcze dochodzi transport rzeczy Jakiem-40 (wg danych rosyjskich i pierwszych info polskich, był to Jak-42) z Briańska – również w dniu 13.04.2010., który startował do Warszawy o 17:00, i który miał rzekomo transportować rzeczy ofiar dowiezionych ze Smoleńska przez samochód ciężarowy typu „gazela” o nośności max. jakieś 1,5 tony (http://superwizjer.tvn.pl/36814,podchodzil-trzy-razy-do-ciala-brata,archiwum-detal.html )

Jak-40 (Jak-42?) leciał rano z Warszawy do Moskwy z próbkami DNA rodzin ofiar, następnie wystartował z Domodiedowa o 10:35 cz. mosk. przewożąc z Moskwy do Briańska rzeczy ofiar, które - uzupełnione jeszcze rzeczami zebranymi w Smoleńsku i załadowane do wspomnianej „gazeli” – trafić miały do Polski jeszcze tego samego dnia. (http://lamelka222.salon24.pl/288288,briansk-watki-smolenskie-cz-13 ) Jak donosiła „rzepa”, tych rzeczy miało być ok. 1 tony. (http://www.rp.pl/artykul/460652.html ) więc rzeczona „gazela” spokojnie mogła to zapakować.

4.

Z powyższych materiałów może wynikać, że większa ilość ciężarowych samochodów typu TIR nie była wcale potrzebna do transportu rzeczy, o których tutaj mówimy. Na chłopski rozum biorąc, na ich przewiezienie  z jednego miejsca spokojnie jeden pojazd by wystarczył.

Inaczej natomiast  to wszystko trochę wygląda, jeśli rzeczy – i najprawdopodobniej również ciała – ofiar należało przetransportować z kilku różnych i odległych od siebie miejsc. Tylko wówczas ta widziana przez Romana Skąpskiego większa ilość TIR-ów w dn. 13.04.2010. na dziedzińcu moskiewskiego morgu, „przewożących cały czas rzeczy ofiar” byłaby „logiczna logistycznie”.

Jeśli wnioskowanie to jest w miarę poprawne, to dokładniejsze jeszcze przeanalizowanie tej „smoleńskiej logistyki” może potwierdzi w/w wniosek: rzeczy (i ciała) ofiar przewożono z różnych miejsc. A więc może potwierdzić także nasze wcześniejsze podejrzenia, że członkowie delegacji prezydenckiej zostali zamordowani w różnych miejscach i w różnym czasie.

amelka222
O mnie amelka222

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka